czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 2

Wybaczcie, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam weny, ani czasu w święta aby coś napisać. Na szczęście nowy rozdział już jest, mam nadzieję, że wam się spodoba! Jeśli możecie, skomentujcie. To dla mnie mega ważne <3 CHCIAŁAM JESZCZE PODZIĘKOWAĆ ZA 144 WEJŚCIA JESTEŚCIE MEGA, KOCHAM WAS <333

***

Obudziłam się w szpitalu. Ostatnie co pamiętam to trzask zamykanych przeze mnie drzwi samochodu Louisa Tomlinsona. Teraz leżałam w małej sali szpitalnej, z jakąś dziewczyną, która wydawała sie być w moim wieku. Rozglądnęłam się po sali. Wydawała się być całkiem przytulna. Zauważyłam, że jestem podłączona do kilku urządzeń. Strasznie bolała mnie głowa, ale nie wiedziałam po co te wszystkie mechanizmy tykające obok mojego łóżka. Próbowałam się podnieść, ale w tym samym momencie moją głowę przeszył straszliwie ostry ból. Opadłam z powrotem na łóżko marszcząc czoło.
- Leż spokojnie - dziewczyna dzieląca ze mną salę popatrzyła na mnie z uśmiechem - Nazywam się Jessica. Przywieziono Cię tutaj wczoraj. Mówiono, że zemdlałaś. Przy upadku mocno uderzyłaś głową o chodnik. Lekarze podejrzewają u Ciebie silny wstrząs mózgu.
- Byłam nieprzytomna od wczoraj? - wytrzeszczyłam przerażone oczy na dziewczynę.
- Tak, lekarze mówili, że twój stan nie jest najlepszy. - powiedziała - Wczoraj do samego wieczora siedział przy tobie jakiś chłopak w kapturze i okularach, był nawet podobny do Lousia Tomlinsona... ale przecież to nie mógł być Lou - powiedziała jakby sama do siebie. Gdy lekko się ożywiła, spojrzała na mnie i dodała - ten chłopak zostawił jakąś karteczkę w twojej książce, a zaraz potem wyszedł. Po nim przyszła twoja mama, była tu na chwilę, a potem z tego co słyszałam, pojechała do pracy - Jess popatrzyła na mnie wyraźnie zaciekawiona moją miną.
- Oh, no tak - szepnęłam w stronę dziewczyny - dziękuję, że mi to wszystko powiedziałaś - odwzajemniłam uśmiech, po czym sięgnęłam po moją książkę, która leżała na stoliku obok mnie.
Z książki wystawała mała, biała karteczka. Wyciągnęłam ją pospiesznie i zaczęłam czytać :

" Gdy wysiadłaś z samochodu to zemdlałaś. Przestraszyłem się i odwiozłem Cię do szpitala. Siedziałem przy Tobie do samego wieczora, z myślą, że może odzyskasz przytomność, jednak to się nie stało. Musiałem iść, bo miałem zaplanowany koncert z chłopakami. Przepraszam, zostałbym dłużej ale nie mogłem. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Gdybyś chciała się jeszcze ze mną zobaczyć, zadzwoń lub napisz smsa. Oto mój nr *********. Chętnie poznałbym Cię trochę bliżej.
Szybkiego powrotu do zdrowia, Louis Tomlinson"

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Bardzo chciałabym ponownie zobaczyć się z Louisem, strasznie go polubiłam. Ale najpierw muszę z lekka dojść do siebie i zapytać lekarza co tak naprawdę mi dolega...

sobota, 22 grudnia 2012

Świątecznie z Niallem

Hej hej, bardzo się cieszę, że spodobał się wam 1 rozdział mojego opowiadania. Jutro wieczorem powinien się pojawić następny. Postanowiłam dodać imagina, którego niedawno napisałam. Liczę na komentarze, to dla mnie bardzo ważne!


Szłaś z Niallem przez zatłoczone Londyńskie alejki. Byliście razem tacy szczęśliwi. Gdy miałaś Nialla obok siebie, nic innego się nie liczyło, pragnęłaś mieć go przy sobie już zawsze. Zawsze i wszędzie. Cieszyliście się swoim towarzystwem.
 * * *
Spędziłaś Wigilię w towarzystwie swojego ukochanego i jego rodziny. Czułaś się wśród nich fantastycznie. Rodzina Nialla bardzo Cię polubiła. Cieszyłaś się z tego bardzo, ty także od samego początku bardzo ich lubiłaś.
* * *
Po świątecznej kolacji siedziałaś z Niallem u niego w pokoju. Leżeliście na łóżku wspominając wszystkie chwile spędzone razem. Świetnie się bawiliście. Po pewnym czasie zrobiłaś się lekko śpiąca. Zwróciłaś się do swojego chłopaka :
- Pomożesz mi ściągnąć sukienkę? Sama nie dam chyba rady. - uśmiechnęłaś się i obóciłaś się do Nialla plecami, odgarniając włosy.
- Oczywiście kochanie - Niall zaczął odpinać Ci sukienkę, całując Cię przy tym po szyi - mam na Ciebie coraz większą ochotę - uśmiechnął sie do ciebie łobuzersko.
- A więc zróbmy to Niall. Zróbmy to teraz.
Zaczęliście się namiętnie całować, kochaliście się.
* * *
Rano, gdy się obudziłaś, Niall leżał obok ciebie, słodko sie do Ciebie uśmiechając. Zrobił Ci śniadanie. Gdy zjadłaś, poszłaś do łazienki sie umyć i ubrać. Wróciłaś do pokoju. Niall siedział odwrócony do Ciebie plecami ze spuszczoną głową.
- Niall, czy coś się stało?
- Możesz tu podejść kochanie?
Podeszłaś do niego pospiesznie. Niall wstał. Wziął głęboki oddech. Uklęknął przed Tobą i wyciągnął z kieszeni pierścionek zaręczynowy.
- Kochanie, chcę z Tobą spędzić całe moje życie, jesteś moją jedyną miłością, dlatego chcę Cię prosić o rękę. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Bardzo Cię kocham.
Patrzyłaś na niego oszołomiona. Oczywiście zgodziłaś się, zakładając pierścionek na palec i rzuciłaś się na Nialla czule go całując. Był już twój, na zawsze. Spełniły się twoje największe marzenia. Nic więcej nie chciałaś od życia. Czułaś, że wygrałaś. Byłaś w raju... I wtedy się obudziłaś, tuląc do siebie poduszkę. Zaczęłaś się śmiać. Leżałaś w swoim pokoju, w Polsce, a z Niallem nigdy sie nie spotkałaś. Nie mogłaś uwierzyć, że to był tylko sen, a jednak...


To taki świąteczny prezent dla was. Mam nadzieję, że się podoba :D
Jeżeli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach lub imaginach, napisz na mojego twittera : @pioneczek_Oo

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 1


Budzisz Się. Zaczął się kolejny dzień. Tym razem są to twoje urodziny. Długo na nie czekałaś, w końcu masz 16 lat. Niechętnie wstałaś z łóżka, wzięłaś ubranie i poszłaś do łazienki. Gdy już byłaś gotowa usłyszałaś głos mamy :
- Samantha, zejdź proszę do kuchni, zrobiłam Ci śniadanie.
Czy ona ani razu nie może mówić mi "Sam"? - pomyślałam. Zeszłam na dół, usiadłam przy stole i zjadłam to co naszykowała mi mama. Napiłam się jeszcze kakao i rzuciłam mamie krótkie "wychodzę" i już mnie nie było.
Chodziłam po Londynie, zastanawiając się nad sensem mojego życia. W sumie to nie miałam tak źle. Co prawda moje relacje z mamą nie były najlepsze, a to dlatego, że ona była za bardzo zajęta swoją pracą, i mało spędzałam z nią czasu. Mój tato umarł gdy miałam 12 lat, wtedy jeszcze mieszkaliśmy w Polsce. Po jego śmierci wraz z mamą przeprowadziłyśmy się do Londynu. Mama znalazła dosyć dobrą pracę, ale ja niezbyt dobrze się tu czułam. W Polce miałam przyjaciółkę Lię, przynajmniej tak na nią mówiłam, lecz naprawdę nazywała się Liliana. Ona tak samo jak ja nienawidziła swojego pełnego imienia. Szłam właśnie obok London Eye, pisząc z Lią smsy. Zapatrzona w telefon, nie widziałam gdzie idę. W pewnym momencie wpadłam na jakiegoś chłopaka i książka którą trzymałam w drugiej ręce spadła na chodnik.
- Oj przepraszam - zawstydziłam się, patrząc na chłopaka - nie zauważyłam Cię.
- Nic się nie stało - chłopak uśmiechnął się do mnie i podał mi moją książkę.
Biorąc ją od niego zorientowałam się, że wpadłam właśnie na Louisa Tomlinsona. Byłam wielką fanką One Direction, ale nigdy bym nie pomyślała, że spotkam jednego z członków tego zespołu. Zakręciło mi się w głowie. Louis najwyraźniej zauważył ze coś ze mną nie tak. Usiadłam na ławce i chwyciłam się za głowę.
- Nic Ci nie jest? - Lou popatrzył na mnie i usiadł obok.
- Nie, nic mi nie jest - lekko się uśmiechnęłam, ale chyba niezbyt mi to wyszło - po prostu trochę zakręciło mi się w głowie - odpowiedziałam mu.
- Nie wyglądasz najlepiej, może odwiozę Cię do domu? - zaproponował mi Louis.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie wiedziałam dlaczego zrobiło mi się słabo, nigdy przedtem nic takiego mi się nie działo. Może to z wrażenia - pomyślałam.
- Nie będę Ci robić kłopotu, naprawdę, zaraz mi przejdzie. - odpowiedziałam słabym głosem.
- Sądząc po tonie twojego głosu, jakoś Ci nie wierzę. - uśmiechnął się - Chodź, odwiozę Cię. - pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do swojego samochodu.
Czułam się skrępowana. Właśnie w tej chwili jechałam samochodem z jednym z najbardziej znanych chłopaków na świecie. Gdybym komuś o tym powiedziała, nikt by mi nie uwierzył. Jadąc autem z Louisem patrzyłam w okno. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać.
- Jak się nazywasz? - zagadnął Louis, zauważając, że jestem zawstydzona.
- Samantha, ale mów mi Sam - po raz pierwszy od chwili gdy wsiadłam do samochodu spojrzałam na niego.
- Ładne imię - uśmiechnął się, patrząc przed siebie.
Louis pytał mnie o różne rzeczy. Widać, że nie chciał rozmawiać o sobie. Gdy zaczęłam opowiadać o moich zainteresowaniach, czułam się już mniej skrępowana, co najwyraźniej bardzo ucieszyło Louisa. Chwilę potem dojechaliśmy do domu. Podziękowałam Louisowi i wysiadłam z samochodu. Zamknęłam drzwi. Wtedy po raz kolejny zakręciło mi się w głowie, i po paru sekundach już nic nie widziałam...


Oto mój pierwszy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jeśli masz jakieś pytania, pisz na mojego twittera : @pioneczek_Oo